WROCŁAWSKIE PROMOCJE TWÓRCZOŚCI MŁODYCH pod patronatem akcji "Cały Wrocław czyta dzieciom"


13.02.2008

KRASNAL ŁASUCH

Martyna Oszust


Dawno, dawno temu - ale nie aż tak dawno – żył sobie pewien gruby krasnal Łasuch. Pożerał wszystko co było jadalne i ładne. Czasami bywał wybredny względem jedzenia.
Jak sobie coś upodobał to nie odpuścił dopóki tego nie zjadł. Ze względu na swe kulinarne upodobania znał wszystkie restauracje we Wrocławiu. Pewnego dnia w nowej i gustownie urządzonej restauracji, którą odwiedził zauważył coś nadzwyczajnego. Była to cudowna rzeźba z galaretki mieniącej się kolorami tęczy o tak pięknym zapachu, że Łasuch wywąchałby tę woń na kilka kilometrów. Ludzie z najdalszych zakątków naszego miasta przyjeżdżali, żeby zobaczyć ten kulinarny cud na własne oczy i poczuć własnym nosem. Łasuch zaniepokojony nadciągającym tłumem posypał się magicznym pyłem i niepostrzeżenie przeleciał tuż pod rzeźbę. Wabił go waniliowo – migdałowo – kokosowy aromat czarującej galaretki. Nabrał takiej ochoty żeby ją zjeść, że nie bacząc na nic otworzył szeroko usta, zamachał rękoma i ruszył na podbój kuszącej rzeźby. Już chciał pochwycić cudo, ale nie zauważył oszklonych drzwi i … uderzył się.
- Nienawidzę drzwi!!! – wrzasnął trzymając się za czoło.
Potem zawzięcie próbował dopaść galaretkę rzucając się na nią. Spadał raz z prawej, raz z lewej strony lub za nią. Podjął kolejną desperacką próbę, ale wylądował na napisie: „Nie podżeraj mnie bo zamienisz się w kamień!”.
- To jakieś żarty… phi… Kto w to uwierzy. Nie dam się nabrać! Jutro spróbuję na nowo… – powiedział krasnal.
Całą noc myślał o galaretce. Gdy tylko noc ustąpiła miejsca wschodzącemu słońcu, już stał przy drzwiach i ciężko dumał, jak dostać się do wnętrza zamkniętej restauracji. Gdy tak przyglądał się drzwiom, nagle zauważył maleńką mysią dziurkę w futrynie. Posypał się magicznym proszkiem w innym kolorze… Oglądnął ten maleńki otwór z każdej strony i … spróbował wejść. Głowa przeszła, ale tułów się zaklinował. Ze wszystkich sił przeciskał swoje krągłości, aż w końcu udało się : PRZESZEDŁ!
- Muszę przejść na dietę… - westchnął krasnal.
Śmignął w powietrzu. Pochwycił talerz. Naładował na niego olbrzymią porcję galaretki. Nagle usłyszał zgrzyt otwieranych drzwi. To szef restauracji przyszedł do pracy, a za nim wchodzili pracownicy. Skorzystał z zamieszania przy wejściu i uciekł niezauważony na zewnątrz lokalu. Cudowny zapach galaretki kusił niemiłosiernie… Kilka kroków od budynku restauracji, na rynku naszego miasta, spałaszował tę przecudowną wyśmienitość… i… tylko mruczał:
- Co za cudo! Mniam!!! Co za cudo. Niebo w ustach. Pychotka… Mniam. Mniam…
Gdy już ją zjadł padł na talerz z przejedzenia. Nagle zauważył, że nie może ruszać ani nogą ani ręką a potem … skamieniał…
Teraz leży biedaczek na wrocławskim rynku przy „Pizzy Hut” nieopodal „Witaminki”. Uważajcie żeby go nie nadepnąć.

Brak komentarzy: